Anderson Valley w porannej mgle... |
Na obiad... |
Sonoma
i Napa Valley – pępek świata kalifornijskiego wina. Zieleń,
palmy, jak okiem sięgnąć winnice, winnice, winnice. Szkoda, że
przy drodze. Od razu myślę o ciężkich metalach spadających z
przejeżdżających aut, na stojące w równych rzędach i niczego
nie świadome winne krzewy. Te z Boonville, Philo, Russian River i
Navarro mają dużo więcej szczęścia i przyszłość przed sobą.
Rosną na ogół między lasami, na skalisto-wapiennych stokach,
daleko od dróg.
Kolejny
przystanek: St Helena – intrygujące miasteczko, bogatych winiarzy.
Przybrana starymi winnicami i rozłożystymi domami. Architektura i
atmosfera, trochę jak w południowej Francji, na południu Włoch,
albo gdzieś na Krymie. Zahaczamy o wielce szanowną i słynną w
całej Ameryce, szkołę gotowania – The CIA Experience at
Greystone, w której gotują słynni na cały świat kucharze, ucząc
tej sztuki napaleńców z całego świata.
Na lunch... |
Czerwone
wino z Russian River ma piękny kolor, zapach i smak. Idealnie
wchodzi z chrupiącą skórką miejscowego chleba maczanego w oliwie
z oliwek, również stąd. Jak zwykle, będę żałować, że nie
poprzestałam na jednej kromce...
To właśnie lubię - kucharze gotują "na oczach." Wszystko dzieje się jak w teatrze. Muszle w czerwonym winie i pomidorach lądują na moich białych spodniach, dobrze, że nie wszystkie. Będzie z tego duże pranie. Na chwilę spada mi cukier, ale szybko wraca do normy razem z rizotto, z miejscowym owczym serem i dziwnymi grzybami. Ryba na chrupiących warzywach jest OK, ale i tak wolę proste jedzenie u meksykańskich sióstr w Boonville...
To właśnie lubię - kucharze gotują "na oczach." Wszystko dzieje się jak w teatrze. Muszle w czerwonym winie i pomidorach lądują na moich białych spodniach, dobrze, że nie wszystkie. Będzie z tego duże pranie. Na chwilę spada mi cukier, ale szybko wraca do normy razem z rizotto, z miejscowym owczym serem i dziwnymi grzybami. Ryba na chrupiących warzywach jest OK, ale i tak wolę proste jedzenie u meksykańskich sióstr w Boonville...
CDN...