środa, 28 listopada 2012

"Pokłosie" Władysława Pasikowskiego...

Czy Władysław Pasikowski powinien przepraszać?
 
Kogo i za co, nie bardzo rozumiem, aczkolwiek zawsze przecież można za coś przeprosić. Dyskusja z jego najnowszym filmem "Pokłosie" obudziła stare upiory, chociaż nie, upiory oraz trupy w szafie, jeśli się tylko dobrze poszpera, zawsze się znajdą. I to u każdego.

Główny bohater filmu odkopał stare "trupy" w postaci tablic nagrobnych z inskrypcjami żydowskimi. Skąd one jeśli nikt z jego otoczenia nie słyszał wcześniej o Żydach?  A jednak. Stało się i dlatego wcielający się w bohatera Maciej Stuhr, niczym Don Kichot, zaczyna walczyć z całą wsią, z rodziną (żona uciekła, aż za Ocean), z bliższymi i dalszymi, sąsiadami, a nawet z nowo przybyłym księdzem. Akcja biegnie wartko i trzyma w napięciu.

Jaka jest prawda? – pyta "marnotrawny "brat bohatera, który wrócił z Ameryki. Jakie ta prawda ma oblicze? I jaki będzie skutek tego całego zmieszania – dzielny skądinąd bohater w ogóle się nad tym nie zastanawia, robi to co uważa i już, aż do momentu, w którym musi stanąć twarzą w twarz z ową prawdą i historią ukrytą w ruinach rodzinnego domu. K
onfrontacja z prawdą, gdy dotyczy to najbliższych, czyli ojca, matki, brata siostry, mnie, w tym przypadku jest nie do przyjęcia. 

Niczym jest umieranie za coś bliżej nieokreślonego, za idee, nawet na krzyżu. Najtrudniej jest spojrzeć PRAWDZIE w oczy.                                                                                                                                                                                                                                                 

                                                                                   
Myślę, że jest to problem większości z nas – zwykłych ludzi. "Żeby wybaczyć, trzeba mieć sumienie" – pada przesłanie z ekranu – należy zacząć od siebie, a nie jest to proste. No właśnie. Chciałabym podziękować panu Pasikowskiemu za tę głęboko poruszającą opowieść.
A jeśli chodzi o przeprosiny, myślę, że każdy z nas miałby za co przepraszać. Wystarczy się nad tym zastanowić. Idą święta....


PS. Brawo za kreacje aktorskie dla panów, Ireneusza Czopa i Macieja Stuhra.



środa, 14 listopada 2012

Kilka słów o wrocławskiej premierze...




Przed pierwszym spotkaniem we Wrocławiu zauważyłam, że od kilku dni jestem spięta. "To nic, mówię sobie, jakoś dam radę". Pewnie tak. W końcu występ przed publicznością, znajomymi i oceniającymi, to "bułka z masłem" Jeśli gadaczy w TV ludzie słuchają, dlaczego nie mieliby słuchać mnie?

Zadzwoniła Gosia – pamiętaj, zrób makijaż pomaluj rzęsy i usta. Pamiętaj! Jasne. O rzęsach zapomniałam. Zostawiłam na koniec i wyszłam. Jak będę płakać, przynajmniej się nie rozpłyną, pomyślałam już jadąc.

Na miejscu prawdziwy tłum. Byli wszyscy. Przyjaciele, znajomi, znajomi znajomych, światła po oczach i gula w gardle, cholera. Co mogłabym powiedzieć i co chciałam powiedzieć. Ugrzęzło. Prowadzący spotkanie Łukasz i Lucyna robili co mogli (moje dwa prowadzące anioły), a ja nadrabiałam wdziękiem, tak mi się wydaje. 




Fajnie i zabawnie było podpisywać te wszystkie książki. Mam nadzieję, że sprostałam zadaniu. Moim Czytelnikom życzę samych dobrych przemyśleń z całego serca!. Jestem pod wrażeniem wszystkiego co się dzieje, jakbym śniła. Jeszcze raz dziękuję wszystkim, którzy byli ze mną w tym tak dla mnie ważnym dniu i tym, którzy mieli zamiar, ale nie dotarli. Dziękuję mojej rodzinie. Przyjaciołom. Ekipie wspierającej. Sponsorom. Wydawnictwu G+J. Hotelowi Monopol. Gościom oraz CZYTELNIKOM.





Spotkanie odbyło się we wrocławskim Hotelu Monopol (9.11.2012). fot. Joanna Figarska & Jakub Golis.